środa, 18 lipca 2012

05. "A ja sądzę, że chcesz nas wyswatać..."


Pojechałam z Itachim na tą przejażdżkę po tym jak przestaliśmy się sprzeczać. Później odwiózł mnie do domu, bo oczywiście uważał, że jestem zbyt zmęczona by prowadzić. Tylko, dlaczego czuję, że ktoś maczał w tym palce?
Kilka dni później…
Tego dnia obudziłam się z uśmiechem na twarzy, jutro jest dwudziesty ósmy marca- moje urodziny. Zeszłam na dół jeszcze w piżamie. Kiedy weszłam do kuchni zobaczyłam Deidare, który właśnie pił kawę.
-Sakura, słuchaj muszę cię ostrzec.- powiedział do mnie szeptem
-Czego chcesz?- zapytałam
-Twoi rodzice zaplanowali na jutro spotkanie z twoim narzeczonym.- powiedział szeptem kiedy brałam łyk soku
Wyplułam to co miałam w ustach.
-Co?- zapytałam szeptem
Byłam nie tyle co zdziwiona, ale zszokowana.
-Słyszałaś.- powiedział już normalnym tonem głosu
-No to jutro o czwartej nad ranem ewakuuje się z domu.-stwierdziłam z westchnieniem
-To jest jakiś plan.- stwierdził- A spotkasz się z Itachim?- zapytał
-A co się pytasz?- zapytałam zaciekawiona- Kombinujesz coś?- dodałam
-Nie, skądże.- odpowiedział przerażony
-A ja sądzę, że chcesz nas wyswatać.- stwierdziłam
-Może…- stwierdził przeciągle
Spojrzałam na niego wyczekująco.- Ok, ok powiem ci.- oznajmił- Tylko nie patrz tak na mnie!- dodał
-Więc?- ponagliłam go
-Nie tylko ja chcę wyswatać Itachiego, ale również reszta naszej paczki i, dlatego pomyśleliśmy, że może pomiędzy tobą, a nim coś by się wydarzyło.- oznajmił z uśmiechem
-Ilu was tam jest?- zapytałam- Nie licząc Itachiego.- dodałam
-Dziesięciu.- odpowiedział szczerze
Walnęłam mu dziesięć razy w łeb.- Oberwałem za wszystkich.- oburzył się
-Bo to ty podsunąłeś im mnie.- stwierdziłam
-Nie gniewaj się.- powiedział
-Ledwo co wróciłam, a jestem swatana już dwa razy.- oznajmiłam oburzona
-Ale z mojej strony masz wybór.- zauważył
-Nie wnerwiaj mnie.- warknęłam
-Dzisiaj też jedziesz do garażu?- zapytał
-A co?- zapytałam
-Mogę jechać z tobą?- zapytał zaciekawiony
-Tak, ale jedziemy osobno.- zaznaczyłam stanowczo
-Ok, ok.- zgodził się
Po śniadaniu pojechałam do garażu z Deidarą, ale osobno.
-Ło, trochę już zrobiłaś.- stwierdził- Wczoraj?- zapytał
-Tak.- odpowiedziałam
-Chyba naprawdę się na tym znasz.- stwierdził
-Wątpiłeś?- zapytałam zdziwiona
-Trochę…- stwierdził głupio się uśmiechając- A co sądzisz o Itachim?- padło pytanie w pewnym momencie
-A co cię to?- zapytałam złośliwie
-No, nie mów, że nic mi nie powiesz.- szturchnął mnie uśmiechając się
-Ale nie ma o czym mówić.- stwierdziłam
-Czyli, że żadnego „przystojny jest” albo „niezłe z niego ciacho”?- zapytał
-Dobra, przystojny jest.- poddałam się
-Jutro na uczelnię idziemy.- ucieszył się
-Ty się nie ciesz, chodzisz ze mną na jednym roku, ale na innym kierunku.- uśmiechnęłam się
-Właśnie dlaczego „architektura wnętrz” i „architektura krajobrazu”?- zapytał
-Bo te kierunki mi najbardziej odpowiadają.- powiedziałam
-Ale, że aż dwa?- zapytał zdziwiony
-Tak aż dwa, przestań się dziwić.- powiedziałam- A ty dlaczego dopiero teraz się zdecydowałeś na „rzeźbę”?- zapytałam zaciekawiona
-Długo się zastanawiałem nad kierunkiem mojej dalszej edukacji i uznałem, że powinienem rozwijać swoje zdolności manualno-plastyczne.- odpowiedział
-Znowu oglądałeś „Rozmowy w toku”?!- zapytałam głośno
-Może…- stwierdził Deidara
-Ja nie mogę…

__________________________________________________________________________________

Rodzice przed chwilą zawołali nas do siebie. Podobno mają jakąś ważną wiadomość nam do przekazania. Kiedy byliśmy w salonie.
-Zastanawialiśmy się długo, równie długo rozmawialiśmy…- zaczęła nasza mama- …i z ojcem doszliśmy do wniosku, że rzeczywiście powinniście się wyprowadzić, ale chcielibyśmy, żebyście chociaż na jakiś czas zamieszkali razem.- dokończyła
-Nam to pasuje.- odezwaliśmy się jednocześnie
-Czyli, że za tydzień będziecie mogli się wyprowadzić.- powiedział nasz ojciec
W sumie fajnie, że będę mógł się wyprowadzić tylko szkoda, że z bratem. Już mi nawet całkiem świetny plan do głowy wpadł tylko ta osoba musi się na niego zgodzić. Dzisiaj nie zamierzam nigdzie jechać, chociaż chętnie bym się zobaczył za Sakurą , ale na pewno nie ma jej w garażu. Pamiętam, że coś wspominała o studiach, czyli jutro najprawdopodobniej spotkam ją na uczelni. W sumie to świetnie, bo będę albo nie będę mógł do niej tak najnormalniej w świecie podejść. Ważne, ze mogę pisać do niej SMS-y. Sakura, cóż można o niej powiedzieć jest miłą dziewczyną, no i przy okazji piękną. Może trochę również „nie z tego świata”, zachowuje się inaczej niż jej siostry i może dobrze, że z rodziny Haruno jest jedna normalna dziewczyna.
Następnego dnia.
Rano budzik zadzwonił równo o szóstej. W sumie mój poranek wygląda jak każdy inny. Po tym jak zjadłem śniadanie pojechałem na uczelnię. Zazwyczaj byłem najszybciej ze wszystkich, ale tym razem ktoś mnie uprzedził. Na ławce przed uczelnią siedziała Sakura, wyglądała jakby dzisiaj prawie wcale nie spała.
-Hej.- podszedłem do niej i przysiadłem
-Hej.- ziewnęła ręką zasłaniając usta- Sorki, musiałam wstać wcześnie, bo trzeba było się wymknąć z domu. Jeszcze do tego szłam na piechotę i jestem po czterech kawach, tigerze i red bullu, jakby co jadłam śniadanie, ale to nic nie daje.- znowu ziewnęła
-Czemu musiałaś iść na piechotę?- zapytałem zaciekawiony
Tak, Sakura ma całkiem niezły kawał drogi z domu na uczelnię.
-Bo mama mogła by mnie przyłapać na wykradaniu się z domu.- odpowiedziała- I byłby raban.- dodała
-No, to jedynie mogę ci współczuć.- uśmiechnąłem się
-Muszę coś wymyślić, żeby nie było, że ja się nie wysypiam, bo tak się nie da.- przymknęła oczy
-Śpisz?- zapytałem zaciekawiony
-Jeszcze nie.- ziewnęła zakrywając usta dłonią
-Jeśli chcesz możemy się jeszcze przejść na kawę.- powiedziałem- Mamy godzinę.- stwierdziłem patrząc na zegarek
-Ok, chodźmy.- zgodziła się otwierając oczy
Poszliśmy do kawiarenki niedaleko uczelni. Usiedliśmy przy jednym ze stolików zamówiliśmy po kawie. Kiedy czekaliśmy na zamówienie myślałem, że Sakura mi tu zaśnie, ale na szczęście nic takiego się nie stało.
-To może teraz powiesz, dlaczego wyszła z domu o Bóg wie której?- zaproponowałem
-Z tego co mi Deidara powiedział to dzisiaj moi rodzice chcą mnie zapoznać z moim narzeczonym.- odpowiedziała- Dlatego zwiałam z domu, by nie musieć tego słuchać i bym im się nie pokazywać na oczy.- wytłumaczyła
-Nic dziwnego.- stwierdził- Ja się dziwię, że ty jeszcze się nie załamałaś.- dodałem
-Jestem na skraju załamania.- stwierdziła
-Jak na kogoś na skraju załamania trzymasz się świetnie.- szturchnąłem ją
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się- Ty sobie nic z tego nie robisz, że nie powinniśmy się spotykać?- zapytała
-Wiesz, jakby moi rodzice się o tym dowiedzieli to by nie było tak źle.- oznajmiłem
-Z moimi byłoby gorzej.- zaśmiała się
-Jesteś dorosła możesz robić co chcesz.- stwierdziłam
-Mieszkać też?- zapytała, na co tylko kiwnąłem głową- U mnie to tak nie działa.- stwierdziła
-Czas najwyższy wziąć życie w swoje ręce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz