czwartek, 19 lipca 2012

07. Decyzje


Usiedliśmy przy stoliku i od razu podszedł do nas kelner, który przyniósł nam menu. Każde z nas w ciszy wybierało danie dla siebie. Ja wzięłam sobie filet z łososia z frytkami, a Itachi spaghetti. Nie wiem czemu, ale w ogóle mojego towarzysza nie słuchałam. Zawiesiłam się.  Tępo patrząc w przestrzeń myślałam nad tym nieszczęsnym ślubem, moimi studiami i całym moim . Tępo patrząc w przestrzeń myślałam nad tym nieszczęsnym ślubem, moimi studiami i całym moim życiem. Kierunek studiów zmienię w przyszłym roku, ze ślubu ucieknę, ale co dalej? Nie wiem…
-Sakura? Sakura czy ty mnie w ogóle słuchasz?- z tego stanu, w który wpadłam wyciągnął mnie Itachi
-Co?- zapytałam totalnie nie będąc w temacie- Przepraszam Itachi, zamyśliłam się.- przyznałam z zakłopotaniem
-Nic się nie stało.- powiedział ciepło się uśmiechając
Po chwili kelner przyniósł nasze zamówienie.
-Smacznego.- powiedziałam pierwsza
-Dziękuje i nawzajem.- odpowiedział Uchiha- Nad czym tak myślałaś?- zapytał podczas posiłku
-Nad wszystkim. Głównie nad zmianą kierunku studiów.- powiedziałam
-Chcesz zmienić kierunek?- zapytał zdziwiony- Na co?- zadał kolejne pytanie
-Dziennikarstwo albo fotografia.- odpowiedziałam
Nie miałam nastroju do rozmowy, ale przez grzeczności i sympatię do Itachiego kontynuowałam konwersację i odpowiadałam na pytania.
-Jeśli nie masz nastroju do rozmowy to powiedz, nie będę miał ci tego za złe.- chyba się zorientował, że nagle przestałam być „do życia”
-Daj spokój… lubię z tobą rozmawiać.- uśmiechnęłam się delikatnie
-Miło mi.- odwzajemnił mój uśmiech- Przepraszam, że spytam… co ze ślubem?- zapytał
-Ucieknę, a co dalej?- odpowiedziałam i jednocześnie zadałam sobie pytanie- A co dalej to już nie wiem…- stwierdziłam ze zrezygnowaniem- Mam mętlik w głowie.- dodałam
-Nie dziwię ci się.- stwierdził Itachi- Jeśli chcesz to możesz u mnie zamieszkać.- zadeklarował się
-Dziękuję, ale nie chcę ci się narzucać.- stwierdziłam z zakłopotaniem
Westchnęłam cicho. Jakoś dzisiaj nie mam chęci do życia.- Przepraszam, ale ja już będę się zbierać.- powiedziałam i opuściłam restauracje
Biegnąc wróciłam do domu. Przy bramie przypomniało mi się, że dzisiaj matka mnie umówiła z tym „narzeczonym”. Postanowiłam do mojego pokoju dostać się przez balkon. Udało się… Postanowiłam motor wystawić na sprzedaż. Wiem, że  jest „trochę” wart, więc…? W sumie i tak myślałam nad zmianą motocykla… może kupię sobie crossa? Nie wiem. muszę się nad tym wszystkim zastanowić. Położyłam się na łóżku i wtuliłam się w poduszkę. Chciało mi się płakać… i rzeczywiście po chwili się rozpłakałam. Nie wiem ile z moich oczu leciały łzy, ale po pewnym czasie przyszedł długo oczekiwany sen. Obudziłam się kiedy panował jeszcze mrok. Wzięłam do ręki elektroniczny budzik, który wskazywał pięć po drugiej. Chciałam znowu pogrążyć się we śnie, ale nie mogłam. Wstałam z łóżka i zeszłam do kuchni. Włączyłam ekspres by zrobić sobie kawy. Zajrzałam do lodówki, by zrobić sobie coś do jedzenia. Niestety nie były nic co bym lubiła… jakieś kiełki, szparagi… i inne dziwadła. Nie zostaję jutro na śniadaniu ani mi się śni… wymyślę coś. Chwila gdzie jest moje Red Bull’e?! Wyrzuciły! Wiedziałam, że powinnam je mieć u siebie w pokoju… hm… w pokoju mam coś lepszego. Moją kochaną whiskey. Jak się upiję to może mi przejdzie ten smętny nastrój. Tak sobie myślę, a może rzucę te studia w cholerę? Znajdę sobie jakąś pracę. Przecież mam multum możliwości mogę iść na fotoreporterkę, bo mam już jakieś kursy skończone… Otworzyłam butelkę i wzięłam łyk. Co ja tak właściwie robię? Chcę się upić, bo mam kłopoty. To takie nieodpowiedzialne! Niby jestem dorosła, a zachowuję się jak dziecko! Ze złością wyszłam z domu głośno trzaskając drzwiami. Byłam zła, głodna i odczuwałam brak kofeiny… życie jest niesprawiedliwe. Poszłam na stację benzynową. Kupiłam sobie kanapkę i dwie półlitrowe puszki Red Bull’a. Druga jest na później. Koło szóstej rano dostałam telefon. Sądziłam, że to moja mama, ale to był jakiś nieznany numer.
-Halo?- odebrałam
-Dzień dobry. Przepraszam, że tak wcześnie rano, ale chciałbym się dowiedzieć czy oferta sprzedaży Harley Davidsona z 86 jest nadal aktualna.- usłyszałam męski głos z wyraźnym akcentem
Stawiam, że to Duńczyk bądź Niemiec.
-Jak najbardziej.- powiedziałam radośnie
-Czy będzie możliwość dowozu motoru do Vojens?- usłyszałam
-Tak, tylko to się wiąże z dodatkowymi kosztami, ale to tylko za sam transport motoru. Moje koszty podróży poniosę sama.- odpowiedziałam- Kiedy miałby motor być w Danii?- zapytałam zaciekawiona
-Jeśli by się dało to do piątego kwietnia.- usłyszałam odpowiedź
-Postaram się go przywieźć wcześniej. Mógłby pan przesłać mi jakieś dane kontaktowe? Chcę się móc jakoś skontaktować, jeśli będę już miała wszystko dogadane.- oznajmiłam
-Dobra w takim razie do usłyszenia.- mój rozmówca się rozłączył
-Yes!- ucieszyłam się i pognałam do domu, gdzie na pewno wszyscy już wstali
Rzucam studia. Dzisiaj kończę samochód. Od jutra zajmuję się podróżą do Danii. A co ze ślubem? Zupełnie o nim zapomniałam. Coś wymyślę… muszę. Kiedy weszłam do domu wszyscy jedli w tym momencie śniadanie, a ja w tym czasie rozmawiam z moim kolegą mieszkającym w Kopenhadze.
-Vojens?- zdziwił się kiedy powiedziałam mu o co chodzi- Nie ma sprawy transport załatwię raz dwa. Oddzwonię.- i się rozłączył
Weszłam do kuchni. Wzdrygnęłam się widząc co jest na stole. Wyjęłam z szafki szklankę i nalałam do niej wody mineralnej. Nie siadałam przy stole, bo jeszcze by mnie zmusili do zjedzenia śniadania.
-Z kim rozmawiałaś?- odezwała się najbardziej wścibska osoba w domu; Ino
-Z kolegą mieszkającym w Kopenhadze.- jak dobrze, że w domu nikt nie zna duńskiego ani szwedzkiego
Mam przynajmniej święty spokój…- Nie znasz więc się nie pytaj o szczegóły.- powiedziałam złośliwie
Zastanawiałam się czy powiedzieć, że rzucam studia czy nie. Kiedyś muszę im to powiedzieć…- Rzucam studia.- wyznałam w taki sposób jakbym mówiła o pogodzie- A za jakiś tydzień wyjeżdżam do Vojens sprzedać motor.- dodałam
W kuchni zapanowała cisza. Wszyscy wpatrywali się tępo w stół. Nikt nie chciał nic powiedzieć… bardziej nie wiedzieli co powiedzieć. Patrzyłam się na tą scenkę powstrzymując śmiech. Jeśli jeszcze zdecyduję się na studia to tylko zaocznie… i jeśli już to dziennikarstwo.
-Coś ty dzisiaj brała?- zapytała moja mama
-Na pewno nie relanium.- uśmiechnęłam się złośliwie wychodząc z kuchni
Poszłam na górę, żeby wziąć ciuchy na zmianę. Wrzuciłam je do torby i ponownie zeszłam na dół.
-Wychodzę!- krzyknęłam zatrzaskując drzwi
Poszłam prosto na uczelnie, żeby odebrać papiery. Może kiedyś się przydadzą. Później skierowałam się do miejsca mojej pracy. Nie sądziłam, że z samochodem pójdzie mi aż tak szybko, ale najwidoczniej mam talent.
-Ta chciałoby się…- odezwało się moje drugie „ja”
Ale po chwili zamilkło… ma szczęście, bo dziś nie jestem w dobrym humorze. Koło siedemnastej skończyłam. Byłam z siebie dumna. Przebrałam się i zostawiłam kartkę, że skończyłam z samochodem. Później poszłam na porządny obiad, bo siedem godzin bez jedzenia dało mi się we znaki. Zjadłam obiad za dwóch, a później dostałam SMS-a od mamy, że w domu mam być na dziewiętnastą, żeby wreszcie poznać narzeczonego. Postanowiłam pojechać na lotnisko, a tam spadła na mnie wielka szansa. Pani w informacji powiedziała, że jeśli do godziny dwudziestej dostarczę motocykl to o dwudziestej trzeciej mam lot do Kopenhagi.
-Da mi pani pięć minut?- zapytałam zaciekawiona
-Tak, proszę.- powiedziała z uśmiechem
Zadzwoniłam do mojego kolegi.
-Hej Mikael…- przywitałam się słodkim tonem głosu
-Słucham cię.- powiedział- Możesz powiedzieć o co chodzi.- oznajmił
-Będziesz mógł mnie odebrać o czwartej rano z lotniska?- zapytałam
-Rozumiem, że przylecisz już z motorem.- powiedział
-Dokładnie.
-Ok, nie ma sprawy.- zgodził się bez najmniejszej chwili wahania
-Dziękuję.- powiedziałam i się rozłączyłam
Zarezerwowałam ten lot o dwudziestej trzeciej i wróciłam do domu.
-Hej tato.- przywitałam się- Mamy nie ma?- zapytałam
-Nie.- odpowiedział ojciec
-O to tym lepiej… o dwudziestej muszę być na lotnisku, lecę do Danii trochę wcześniej.- oznajmiłam
-Rozumiem, że mam ci pomóc z transportem.- powiedział
-Tak.- uśmiechnęłam się
Byłam na lotnisku chwilę przed dwudziestą wszystko załatwiłam w półgodziny i pozostało mi dwie godziny do lotu nie licząc odprawy. Kupiłam sobie trochę pisemek i książkę, żeby mieć co czytać . Tata nie miał mi za złe, że wyjeżdżam wcześniej. Uważał, że to bardzo dobrze. Kiedy przyszedł czas na odprawę.
-No, to cześć córciu. Miłej podróży. Dbaj o siebie.- powiedział
-Farvel.- pożegnałam się po duńsku
Kiedy byłam już w samolocie zaczęłam się zastanawiać… czy gdybym wyprowadził się do Danii coś by się zmieniło? Wiele… tam to mam jednego Mikaela i nikogo więcej. W Szwecji mieszka mój były i jeszcze kilku znajomych… jakoś mnie tam na stałe nie ciągnie. Wracać do Stanów nie chcę. W Londynie nie zostanę.  Tylko, że Wielkiej Brytanii mogę. Przecież to duży kraj. Mama w życiu nie zgadnie, że w Glasgow, Peterborough albo w jakimś innym mieście mieszka jej córka, która uciekła…

Dzisiejszy rozdział jest inny. Zazwyczaj było z punktu widzenia Sakury i Itachiego, ale teraz zrobiłam wyjątek. Liczę na komentarze. 
xo xo
Katherine

środa, 18 lipca 2012

06. "Dziękuję"


Siedzieliśmy w kawiarni i rozmawialiśmy.
-Słyszałem, że dzisiaj masz urodziny.- powiedział w pewnym momencie Itachi- Wszystkiego najlepszego.- uśmiechnął się- Sorki, że tak bez prezentu, ale…- nie dałam mu dokończyć jak to ja
-Daj spokój, liczy się pamięć.- uśmiechnęłam się- Dziękuję.- powiedziałam
-Nie ma za co.- odwzajemnił uśmiech
-Jestem śpiąca.- stwierdziłam
-Wypiłaś dzisiaj piątą kawę.- stwierdził Uchiha
-Jak widać kawa nic nie daje.- stwierdziłam
-Jeśli chcesz możesz dopić moją.- oznajmił podsuwając mi swoja filiżankę z kawą
-Nie, dziękuję to za dużo już jak na mnie.- powiedziałam odsuwając od siebie filiżankę
-Trudno najwyżej zaziewasz się na śmierć.- stwierdził
-Dobra dawaj tą kawę.- złamałam się
-Magiczne słowo poproszę.- powiedział Itachi
-Milki, milki way.- uśmiechnęłam się
-Nie o to mi chodziło.- stwierdził
-Czary-mary, hokus-pokus?- zapytałam
-Nie.
-To już nie wiem o co ci chodzi…- zaśmiałam się
-Wiesz.- powiedział
-Nie.- uparłam się
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Bierz kawę.- wygrałam!
Dopiłam jego kawę.- Dziękuję.- uśmiechnęłam się
-Nie zaśniesz do gwiazdki.- stwierdził
-Trudno…- stwierdziłam z uśmiechem- Chyba będę się zbierała.- powiedziałam wstając
-Dobra, lepiej się zbierajmy mamy piętnaście minut.- stwierdził
Później się już rozeszliśmy. Ja na swoje wykłady… on na swoje.

*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*

Kiedy podszedłem do mojej paczki od razu się zaczęło…
-Co to za dziewczyna, z którą szedłeś?- zapytał Hidan
-Czy to twoja nowa dziewczyna?- zapytał Pein
Deidara zmierzył ich morderczym wzrokiem.
-No co?!- zapytał Kisame
-Ej, a to może jego kochanka…- odezwała się Konan
-Wszystkie odpowiedzi są błędne.- oznajmiłem
-Czyli jaka jest prawda?- zapytał zaciekawiony Kisame
-To jest siostra Ino i Temari.- oznajmił Dei
-I ty Itachi się z nią zadajesz?- zapytała zdziwiona Konan
Później poszliśmy na swoje wykłady. Siedziałem na wykładach i nie mogłem się skupić. Cały czas się zastanawiałem co ja bym zrobił na miejscu Sakury… ja pewnie bym już leżał gdzieś w depresji jak stąd do Stanów. Moi przyjaciele trochę mnie dobili tym jak spostrzegli Sakurę wiedząc tylko o tym, że jest siostrą Ino i Temari, ale w sumie, gdybym nie poznał jej to samo bym o niej myślał. Podczas lunchu chciałem pogadać z Sakurą, ale nie miałem okazji, bo chłopacy (wszyscy oprócz Hidana) wzięli mnie na stronę.
-Znaleźliście?- zapytał Pein
-Tak.- odpowiedział Deidara
-I nic więcej nie powiecie?- zapytał Kisame
-Nie.- znowu blondyn zabrał głos
-Ale nie powiecie kogo znaleźliście?- dopytał Zetsu
-Nie uwierzycie kto to.- uśmiechnął się
-A ty Itachi co tak milczysz?- zapytał rudowłosy
-Jak mi nie dajecie dojść o słowa to jak mam się odezwać?- zapytałem zaciekawiony
W pewnym momencie zobaczyłem Sakure… jeśli mi się uda to z nią pogadam i przy okazji się od nich uwolnię.- Sorry, muszę was zostawić.- oznajmiłem wręcz uciekając od nich
Zaszedłem ją od tyłu.-Hej, jak ci mija dzień?- szepnąłem jej na ucho
Podskoczyła ze strachu.
-Ty!- powiedziała zła- Przestraszyłeś mnie.- oburzyła się Haruno
-Mnie też miło ciebie widzieć.- uśmiechnąłem się- To jak tam wykłady?- zapytałem
-Ok.- stwierdziła- A twoje?- zapytałam zaciekawiona
-A jakie mogą być wykłady z prawa?- zapytałem- Nie zawsze są interesujące.- odpowiedziałem z uśmiechem
-Ja na swoich pisałam SMS-y z koleżanką, która oznajmiła mi, że zmienia szkołę i przenosi się do Londynu.- oznajmiła Sakura
-Ładnie zaczynasz naukę tutaj.- stwierdził z uśmiechem- Jak będzie mi się nudziło to z tobą też popiszę.- stwierdziłem
-Ok.- uśmiechnęła się

*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*

Po lunchu czekała mnie dalsza część wykładów. Nie sądziłam, że będę miała okazję z Itachim pogadać podczas przerwy. Podczas dalszej części wykładów pisałam i z moją kumpelą, i z Itachim. W pewnym momencie ta moja „kochana” (w tym momencie) przyjaciółka spytała się o Uchihe no i cóż ja napisałam zgodnie z prawdą „No jest przystojny i to bardzo. Najbardziej podobają mi się jego czarne niczym noc oczy.”- i wysłałam. Po chwili dostałam odpowiedź: „Dziękuje, ale mogłabyś mi to powiedzieć wprost, a nie…”- to był SMS od Itachiego! Udało mi się zachować zimną krew kiedy to przeczytałam. Cholera! Teraz miałam ochotę schować się przed nim gdzieś bardzo daleko, daleko, daleko… i tak milion razy. Po wykładach szłam tak wolno, by mieć pewność, że już Itachiego nie spotkam, ale…
-Specjalnie idziesz tak wolno?- usłyszałam wołanie
Spojrzałam w stronę skąd dochodziło i myślałam, że zaraz się zapadnę pod ziemię… zobaczyłam Itachiego z uśmiechem na ustach opierającego się o swój samochód.
-He he...- zaśmiałam się nerwowo- Mnie też miło ciebie widzieć.- uśmiechnęłam się szeroko
-Może mi powiesz co o mnie sądzisz?- teraz będzie mnie nękał
-Przecież miałeś możliwość przeczytania tego co o tobie sądzę.- stwierdziłam oburzona, a z pewnością delikatnie się zarumieniłam
Odgarnęłam włosy za ucho.- Coś jeszcze chcesz?- zapytałam
-Może pójdziemy na obiad?- zaproponował Uchiha otwierając przede mną drzwi od samochodu
-Naprawdę nie masz co robić tylko ze mną spędzać czas?- zapytałam zaciekawiona wsiadając do środka
-Na razie będę próbował wyciągnąć od ciebie coś więcej.- oznajmił zatrzaskując drzwiczki
Westchnęłam cicho przymykając oczy.
-Nic nie powiem.- oznajmiłam stanowczo
-To się jeszcze okaże…- uśmiechnął się tajemniczo- I jak w końcu twoja koleżanka w końcu dostała twoją odpowiedź jeśli chodzi o mnie?- zapytał… po złości, normalnie po złości

*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*

Jechałem z Sakurą na obiad, zamierzałem się dowiedzieć wszystkiego… choćbym miał ją upić i się tłumaczyć bratu co Haruno robi w naszym mieszkaniu.
-Nad czym myślisz?- zapytała zaciekawiona
-Nad niczym takim ważnym.- skłamałem z uśmiechem- Na co masz ochotę?- zapytałem
-Co?- zapytała zdziwiona jakby przed chwilę ze mną nie rozmawiała
-Co chcesz zjeść na obiad?- zapytałem już jaśniej
-Coś dobrego.- uśmiechnęła się
Lubiłem jej uśmiech, zawsze był szczery, bądź wydawał się szczery.
-To znaczy?- zapytałem zaciekawiony- Bo jak nie to ja coś wybiorę.- oznajmiłem
-To wybierz, bo ja totalnie nie mam do tego głowy.- stwierdziłam- A po za tym to był twój pomysł.- zauważyłam
-Ja tylko chciałem być miły w końcu to twoje urodziny.- zauważyłem
-Szkoda, że niewiele osób o tym pamięta.- uśmiechnęła się smutno patrząc na widok za oknem
-Ale ja pamiętałem.- zauważyłem
-Jako jeden z dużej liczby osób.- stwierdziła uśmiechając się delikatnie- To gdzie jedziemy?- zapytała zaciekawiona, chyba już się bardziej ożywiła
-Do jednej knajpki koło London Eye.- odpowiedziałem
-O, a co wymyśliłeś?- zapytała zaciekawiona
-Jesteśmy na miejscu.- oznajmiłem z uśmiechem
-Super, bo jestem głodna.- stwierdziła wysiadając z wozu

05. "A ja sądzę, że chcesz nas wyswatać..."


Pojechałam z Itachim na tą przejażdżkę po tym jak przestaliśmy się sprzeczać. Później odwiózł mnie do domu, bo oczywiście uważał, że jestem zbyt zmęczona by prowadzić. Tylko, dlaczego czuję, że ktoś maczał w tym palce?
Kilka dni później…
Tego dnia obudziłam się z uśmiechem na twarzy, jutro jest dwudziesty ósmy marca- moje urodziny. Zeszłam na dół jeszcze w piżamie. Kiedy weszłam do kuchni zobaczyłam Deidare, który właśnie pił kawę.
-Sakura, słuchaj muszę cię ostrzec.- powiedział do mnie szeptem
-Czego chcesz?- zapytałam
-Twoi rodzice zaplanowali na jutro spotkanie z twoim narzeczonym.- powiedział szeptem kiedy brałam łyk soku
Wyplułam to co miałam w ustach.
-Co?- zapytałam szeptem
Byłam nie tyle co zdziwiona, ale zszokowana.
-Słyszałaś.- powiedział już normalnym tonem głosu
-No to jutro o czwartej nad ranem ewakuuje się z domu.-stwierdziłam z westchnieniem
-To jest jakiś plan.- stwierdził- A spotkasz się z Itachim?- zapytał
-A co się pytasz?- zapytałam zaciekawiona- Kombinujesz coś?- dodałam
-Nie, skądże.- odpowiedział przerażony
-A ja sądzę, że chcesz nas wyswatać.- stwierdziłam
-Może…- stwierdził przeciągle
Spojrzałam na niego wyczekująco.- Ok, ok powiem ci.- oznajmił- Tylko nie patrz tak na mnie!- dodał
-Więc?- ponagliłam go
-Nie tylko ja chcę wyswatać Itachiego, ale również reszta naszej paczki i, dlatego pomyśleliśmy, że może pomiędzy tobą, a nim coś by się wydarzyło.- oznajmił z uśmiechem
-Ilu was tam jest?- zapytałam- Nie licząc Itachiego.- dodałam
-Dziesięciu.- odpowiedział szczerze
Walnęłam mu dziesięć razy w łeb.- Oberwałem za wszystkich.- oburzył się
-Bo to ty podsunąłeś im mnie.- stwierdziłam
-Nie gniewaj się.- powiedział
-Ledwo co wróciłam, a jestem swatana już dwa razy.- oznajmiłam oburzona
-Ale z mojej strony masz wybór.- zauważył
-Nie wnerwiaj mnie.- warknęłam
-Dzisiaj też jedziesz do garażu?- zapytał
-A co?- zapytałam
-Mogę jechać z tobą?- zapytał zaciekawiony
-Tak, ale jedziemy osobno.- zaznaczyłam stanowczo
-Ok, ok.- zgodził się
Po śniadaniu pojechałam do garażu z Deidarą, ale osobno.
-Ło, trochę już zrobiłaś.- stwierdził- Wczoraj?- zapytał
-Tak.- odpowiedziałam
-Chyba naprawdę się na tym znasz.- stwierdził
-Wątpiłeś?- zapytałam zdziwiona
-Trochę…- stwierdził głupio się uśmiechając- A co sądzisz o Itachim?- padło pytanie w pewnym momencie
-A co cię to?- zapytałam złośliwie
-No, nie mów, że nic mi nie powiesz.- szturchnął mnie uśmiechając się
-Ale nie ma o czym mówić.- stwierdziłam
-Czyli, że żadnego „przystojny jest” albo „niezłe z niego ciacho”?- zapytał
-Dobra, przystojny jest.- poddałam się
-Jutro na uczelnię idziemy.- ucieszył się
-Ty się nie ciesz, chodzisz ze mną na jednym roku, ale na innym kierunku.- uśmiechnęłam się
-Właśnie dlaczego „architektura wnętrz” i „architektura krajobrazu”?- zapytał
-Bo te kierunki mi najbardziej odpowiadają.- powiedziałam
-Ale, że aż dwa?- zapytał zdziwiony
-Tak aż dwa, przestań się dziwić.- powiedziałam- A ty dlaczego dopiero teraz się zdecydowałeś na „rzeźbę”?- zapytałam zaciekawiona
-Długo się zastanawiałem nad kierunkiem mojej dalszej edukacji i uznałem, że powinienem rozwijać swoje zdolności manualno-plastyczne.- odpowiedział
-Znowu oglądałeś „Rozmowy w toku”?!- zapytałam głośno
-Może…- stwierdził Deidara
-Ja nie mogę…

__________________________________________________________________________________

Rodzice przed chwilą zawołali nas do siebie. Podobno mają jakąś ważną wiadomość nam do przekazania. Kiedy byliśmy w salonie.
-Zastanawialiśmy się długo, równie długo rozmawialiśmy…- zaczęła nasza mama- …i z ojcem doszliśmy do wniosku, że rzeczywiście powinniście się wyprowadzić, ale chcielibyśmy, żebyście chociaż na jakiś czas zamieszkali razem.- dokończyła
-Nam to pasuje.- odezwaliśmy się jednocześnie
-Czyli, że za tydzień będziecie mogli się wyprowadzić.- powiedział nasz ojciec
W sumie fajnie, że będę mógł się wyprowadzić tylko szkoda, że z bratem. Już mi nawet całkiem świetny plan do głowy wpadł tylko ta osoba musi się na niego zgodzić. Dzisiaj nie zamierzam nigdzie jechać, chociaż chętnie bym się zobaczył za Sakurą , ale na pewno nie ma jej w garażu. Pamiętam, że coś wspominała o studiach, czyli jutro najprawdopodobniej spotkam ją na uczelni. W sumie to świetnie, bo będę albo nie będę mógł do niej tak najnormalniej w świecie podejść. Ważne, ze mogę pisać do niej SMS-y. Sakura, cóż można o niej powiedzieć jest miłą dziewczyną, no i przy okazji piękną. Może trochę również „nie z tego świata”, zachowuje się inaczej niż jej siostry i może dobrze, że z rodziny Haruno jest jedna normalna dziewczyna.
Następnego dnia.
Rano budzik zadzwonił równo o szóstej. W sumie mój poranek wygląda jak każdy inny. Po tym jak zjadłem śniadanie pojechałem na uczelnię. Zazwyczaj byłem najszybciej ze wszystkich, ale tym razem ktoś mnie uprzedził. Na ławce przed uczelnią siedziała Sakura, wyglądała jakby dzisiaj prawie wcale nie spała.
-Hej.- podszedłem do niej i przysiadłem
-Hej.- ziewnęła ręką zasłaniając usta- Sorki, musiałam wstać wcześnie, bo trzeba było się wymknąć z domu. Jeszcze do tego szłam na piechotę i jestem po czterech kawach, tigerze i red bullu, jakby co jadłam śniadanie, ale to nic nie daje.- znowu ziewnęła
-Czemu musiałaś iść na piechotę?- zapytałem zaciekawiony
Tak, Sakura ma całkiem niezły kawał drogi z domu na uczelnię.
-Bo mama mogła by mnie przyłapać na wykradaniu się z domu.- odpowiedziała- I byłby raban.- dodała
-No, to jedynie mogę ci współczuć.- uśmiechnąłem się
-Muszę coś wymyślić, żeby nie było, że ja się nie wysypiam, bo tak się nie da.- przymknęła oczy
-Śpisz?- zapytałem zaciekawiony
-Jeszcze nie.- ziewnęła zakrywając usta dłonią
-Jeśli chcesz możemy się jeszcze przejść na kawę.- powiedziałem- Mamy godzinę.- stwierdziłem patrząc na zegarek
-Ok, chodźmy.- zgodziła się otwierając oczy
Poszliśmy do kawiarenki niedaleko uczelni. Usiedliśmy przy jednym ze stolików zamówiliśmy po kawie. Kiedy czekaliśmy na zamówienie myślałem, że Sakura mi tu zaśnie, ale na szczęście nic takiego się nie stało.
-To może teraz powiesz, dlaczego wyszła z domu o Bóg wie której?- zaproponowałem
-Z tego co mi Deidara powiedział to dzisiaj moi rodzice chcą mnie zapoznać z moim narzeczonym.- odpowiedziała- Dlatego zwiałam z domu, by nie musieć tego słuchać i bym im się nie pokazywać na oczy.- wytłumaczyła
-Nic dziwnego.- stwierdził- Ja się dziwię, że ty jeszcze się nie załamałaś.- dodałem
-Jestem na skraju załamania.- stwierdziła
-Jak na kogoś na skraju załamania trzymasz się świetnie.- szturchnąłem ją
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się- Ty sobie nic z tego nie robisz, że nie powinniśmy się spotykać?- zapytała
-Wiesz, jakby moi rodzice się o tym dowiedzieli to by nie było tak źle.- oznajmiłem
-Z moimi byłoby gorzej.- zaśmiała się
-Jesteś dorosła możesz robić co chcesz.- stwierdziłam
-Mieszkać też?- zapytała, na co tylko kiwnąłem głową- U mnie to tak nie działa.- stwierdziła
-Czas najwyższy wziąć życie w swoje ręce.

04. ''Za trzy miesiące..."


Siedzieliśmy w jakiejś knajpce. Było mi głupio, że Itachi po raz drugi już za mnie płaci, ale on się uparł. To niech ma. Miło mi się z nim spędzało czas i w ogóle, ale wiedziałam, że, gdyby nie Deidara mogłabym słuchać matki jaka to jestem nie taka, że nie mam jeszcze narzeczonego. Chociaż to będzie tak kupimy części odwieziemy je do garażu i każdy odjedzie w swoją stronę… do swojego domu i do swojego życia. I tak jak myślałam tak się stało. Wróciłam do domu o godzinie osiemnastej. Była już kolacja na stole. Na szczęście miałam na tyle dobry humor, żeby nie wplątać się w żadną awanturę z Ino.
Przy stole.
-Powiedz mi Sakuro, gdzie byłaś przez cały dzień?- zapytała moja mama
Oczywiście musiała o to spytać, bo by inaczej świat by jej się zawalił. Wszystkie sześć par oczu zwróciło się ku mnie, wyczekiwali mojej odpowiedzi.
-A byłam na lotnisku, a później to już tu i tam.- odpowiedziałam jak najbardziej mówiąc prawdę, ale nie szczegółowo
-A co znaczy „tu i tam”?- zapytała dociekliwie Ino
Miałam ochotę jej przyłożyć, ale powstrzymałam się.
-A tak sobie rozglądałam się za częściami do motoru.- ominęłam tą większą część prawdy
-A nie lepiej było sobie szukać narzeczonego?- zapytała moja mama
Zaraz pójdę się utopić we fontannie! Hm… albo pójdę do lasu i wykopie sobie mogiłę. Zawsze w sumie też można się zastrzelić z wiatrówki.
- Prędzej czy później zostaniesz starą panną jeśli nie będziesz się oglądać za chłopakami.- dodała Ino
-Ino ma rację.- poparła moja mama
-Wolę już zostać starą panną i być spełnioną kobietą niż zakompleksioną mężatką.- odgryzłam się im obu
Zauważyłam nikły uśmiech na twarzy ojca, a u Deidary uśmiech to już był bardzo widoczny. Moja mama już zaczynała się denerwować, to samo Ino.
-W sumie ty nie masz co już szukać, bo za trzy miesiące wychodzisz za mąż.- oznajmiła jadowicie moja matka
-Rin przecież mówiliśmy, że jeszcze się nad tym zastanowimy.- zabrał głos mój ojciec
-Tak, mówiliśmy, ale ona jest beznadziejna nigdy w życiu nikogo sobie nie znajdzie.- powiedziała moja matka
-Bo na siłę niczego nie da się znaleźć.- warknęłam wstając od stołu
Poszłam szybkim krokiem na górę. Mam wyjść za mąż? To jakiś kiepski żart! Nie wyjdę za mąż, ucieknę! Tylko gdzie? Ze swojego pokoju wyszłam do rodzinnej biblioteki. Trochę w niej pobuszowałam i znalazłam pamiętnik należący do mojej krewnej, ale ten pamiętnik był z dziewiętnastego wieku i był pisany w kilku tomach. Wzięłam te pamiętniki do siebie, ale nie zamierzałam ich na razie czytać, bo chciałam czymś bardziej zajmującym się zająć, czyli składaniem tego gruchota. Wyszłam z domu… dokładniej do wyskoczyłam z balkonu, który był na pierwszym piętrze. Pojechałam na swoim harleyu do tego garażu, miałam klucze. Od razu po tym jak się przebrałam wzięłam się do roboty.
-Nie sądziłem, że tak szybko weźmiesz się do pracy.- usłyszałam głos Itachiego
-Cześć.- wymusiłam uśmiech
-Jesteś czymś najwyraźniej przybita.- stwierdził- Powiesz czym?- zapytał
-Skąd wiesz?- zapytałam zdziwiona jak i przerażona
-Widać to po tobie.- usłyszałam
-Aż tak?- zapytałam zdziwiona
Kiwnął głową.
-Może powiesz mi o co chodzi?- zaproponował
-Chodzi o to, że dzisiaj na kolacji dowiedziałam się, że…- zaczęłam, lecz przerwałam- Nie! Ty na pewno nie chcesz tego słuchać.- stwierdziłam chowając twarz w dłoniach
-Powiedz mi.- usłyszałam jego głos
Objął mnie ramieniem.- Nie potrzebnie to dusisz w sobie.- stwierdził
-Za trzy miesiące wychodzę za mąż, tak powiedziała moja matka.- powiedziałam i się rozpłakałam
Zbyt długo dusiłam w sobie łzy…
__________________________________________________________________________________
Nie wiedziałem co zrobić, ta wiadomość mnie zszokowała i jeszcze do tego Sakura się rozpłakała. Przytuliłem ją do siebie. Nie wiedziałem co powiedzieć, bo co w takiej sytuacji powiedzieć? Że będzie dobrze? Starałem się ją uspokoić głaskaniem po włosach. Może niewiele to dawało, ale nadal nie miałem pomysłu jak ją pocieszyć.
-Sakura.- odezwałem się po długim czasie odrywając ją
Spojrzałem w jej oczy trzymając za ramiona.- Musisz wziąć się w garść. To nie jest sytuacja bez wyjścia, zawsze można uciec. Z resztą mówiłaś, że masz trzy miesiące do tego dnia. Możesz sobie wszystko przemyśleć i zaplanować, a nie wpędzać się w depresję. Jeśli będziesz potrzebowała pomocy na mnie możesz liczyć.- powiedziałem
-Dziękuję.- szepnęła i przytuliła się do mnie
-Mam nadzieję, że już się trochę uspokoiłaś.- powiedziałem
-Tak, już mi lepiej.- uśmiechnęła się, ale tym razem szczerze
-To może powiem ci coś co może cię pocieszy.- oznajmiłem- Moi rodzice dali mi rok na znalezienie chociażby narzeczonej.- powiedziałem- Inaczej oni się tym zajmą
-To mamy podobną sytuację.- stwierdziła z westchnieniem- Tyle, że ty możesz wybrać.- dodała trochę oburzona
-Ale kiedy szukasz na siłę nikogo nie znajdziesz choćby się miało właśnie tą osobę pod nosem.- powiedziałem
-Masz rację.- stwierdziła z uśmiechem
Zadzwonił mój telefon.
-Poczekaj, odbiorę.- oznajmiłem i odszedłem od niej kawałek spoglądając na wyświetlacz
Dzwonił Deidara.
-Chyba mam twoją zgubę.- powiedziałem na „dzień dobry”
-Jest z tobą Sakura?- zapytał zaciekawiony Deidara
-Tak, uspokój się.- powiedziałem- Spotkałem ją przez przypadek i wiem o wszystkim.- dodałem
-Wiesz?- zadał kolejne pytanie zdziwiony
-Przecież mówię.- westchnąłem- Odwiozę ją do domu, jak będzie chciała wrócić do domu więc zachowuj się tak jakby tej rozmowy nie było.- oznajmiłem
-Ok.- zgodził się i rozłączył
Kiedy wróciłem do garażu, Sakura wróciła do swojego zadania. Szło jej, jak na moje oko, sprawnie.
-Widzę, że nie marnujesz czasu.- powiedziałem przyglądając się jej pracy
-Wiesz skoro już tu przyjechałam, by czymś się zająć by o tym wszystkim nie myśleć…- specjalnie nie dokończyła zdania
Westchnąłem.
-A może wybrałabyś się ze mną na małą przejażdżkę?- zaproponowałem
-I znowu muszę się przy tobie przebierać.- zaśmiała się
-To nie moja wina, a po za tym nie patrzę się na ciebie.- powiedziałem trochę oburzony
-Raz się patrzyłeś.- przypomniała
-Ale to był tylko jeden raz.- zauważyłem
-No, ale był.- stwierdziła
-Przebieraj się, a ja się odwrócę.- odwróciłem się
W pewnym momencie poczułem, że ktoś mi się rzucił na plecy. Wiedziałem, że to Sakura.
-Ładnie to tak?- zapytałem nadal wisiała mi na szyi
-Nie wiem o czym ty mówisz.- zeszła mi z pleców
-Doskonale wiesz o czym mówię.- powiedziałem
-Wcale, że nie.- powiedziała
-Wcale, że tak.- zaczęliśmy się przekomarzać
-Ja mam rację!- wytknęła mi język po dwudziestu minutach sprzeczki
-Jestem starszy…- zacząłem, ale ktoś mi brutalnie przerwał
-…to nie oznacza, że mądrzejszy.- dokończyła z uśmiechem
-Jestem mądrzejszy!- oburzyłem się
-Dalej se to wmawiaj.- mruknęła oburzona
-Osz ty!- poczochrałem jej włosy
-Ej!- oburzyła się

03. ''Większego grata nie było?"


Z Itachim mile mi się rozmawiało, ale rozmowa w końcu zeszła na temat, którego nie lubiłam poruszać pt.: plany małżeńskie, które snują rodzice.
-Nie, wierze.- zaśmiałam się- Pewnie nie możesz odgonić się od wielbicielek.- dodała
-Aż tak źle to nie jest, ale nie pojawiła się jeszcze ta jedyna.- oznajmił Itachi
Pogadaliśmy jeszcze trochę i umówiliśmy się, że przyjedzie po mnie o wpół do piątej. Rodzice jakoś specjalnie nie zainteresowali się moją nieobecnością. Poszłam pod prysznic od razu jak wróciłam. Nie chciało mi się spać, a jeszcze do tego cały czas nie mogłam zapomnieć o Itachim. Zasnęłam jakoś tak koło północy, ale i tak nie pospałam długo po jakoś tak koło czwartej musiałam wstać. W jakiś dziwny sposób nic mi się nie śniło. Wstałam z łóżka z uśmiechem. Wzięłam z szafy ciuchy i poszłam do łazienki. Kiedy już byłam ubrana musiałam się postarać by nie natknąć się na któregoś z domowników. Udało mi się uniknąć niepotrzebnych kłopotów. Kiedy byłam już w umówionym miejscu Itachi rzeczywiście już czekał, choć wyszłam za wcześnie. Wsiadłam do jego samochodu.
-Hej.- przywitałam się z uśmiechem
-Miło cię widzieć.- przywitał się uśmiechając się do mnie
-Mam nadzieję, że jeszcze nie jadłaś śniadania, bo ja załatwimy twoje sprawy na lotnisku pojedziemy na jakieś śniadanie.- oznajmił
-Nie jadłam, wolałam nie ryzykować jeśli chodzi wczesne wymykanie się na lotnisko.- uśmiechnęłam się
-Wiesz, nie znam twoich rodziców, ale po tym co ty mi mówisz nie chcę ich poznać.- powiedział na co się zaśmiałam
-Bardziej nie chcesz poznać mojej mamy niż taty.- powiedziałam- Ale nie mówmy już o ty, chcę odpocząć od rodziny.- stwierdziłam opierając głowę o bok jego siedzenia
-Nie wyspałaś się?- zapytał, kiedy zauważył, że przymykam oczy
-Troszeczkę.- powiedziałam- Ale jestem w stanie prowadzić.- dodałam
-No, ja myślę.- stwierdził- Bo bym wręcz kazał z holować twój pojazd.- powiedział
-Nie byłbyś taki podły.- stwierdziłam
-Uwierz mi, byłbym.- powiedział
-Czy ty chcesz się kłócić?- zapytałam
-Bardziej sprzeczać.- poprawił mnie uśmiechając się
-Nie sądzę, że mógłbyś być aż tak wredny.- powiedziałam
-To nie kwestia wiary.- oznajmił- Ja bym tak zrobił.- dodał
Westchnęłam i ziewnęłam.- Coś czuję, że na lotnisku będziesz musiała wypić mocną kawę.- usłyszałam głos Itachiego
Otworzyłam jedno oko.
-Wcale, że nie.- oburzyłam się
-Nie kłóć się, ani nie sprzeczaj, bo i tak mam rację.- powiedział
No, miał rację.- A wypijesz ze mną tą kawę?- zapytałam
-Tak, bo mi też by się przydała.- zgodził się Uchiha
-Też się nie wyspałeś?- zapytałam
-Tak, trochę.- odpowiedział- Nie mogłem zasnąć.- dodał
-A cóż to takiego się stało? Nie potrzebnie tą kawę na spotkaniu ze mną piłeś?- zapytałam złośliwie mając zamknięte oczy
-Może to i wina tej kawy.- przyznał mi niechętnie rację
Musiałam przyznać jego samochód był bardzo wygodny i chyba będę musiała sobie kupić samochód.
-Wiesz co?- zapytałam
-Hm?- zaciekawił się
-Będę musiała sobie sprawić samochód, a to wszystko przez ciebie, bo ty masz taki wygodny.- stwierdziłam- I moi rodzice powinni ci być bardzo wdzięczni, bo nigdy nie chciałam mieć samochodu tylko motor.- dodałam
-Ta, rzeczywiście.- zgodził się- No, cóż jesteśmy na miejscu.- powiedział Itachi
-Już?- spytałam zdziwiona
-Mamy piątą nad ranem.- przypomniał
-A no, tak.- zgodziłam- Nikt normalny o tej porze nie jeździ ulicami Londynu.- stwierdziłam- Sorry, w Stanach było inaczej.- oznajmiłam z uśmiechem
-Ta, mieszkałaś w jednym z miast, które nigdy „nie zasypia”.- przypomniał sobie
__________________________________________________________________________________
Nie mogłem uwierzyć, że Sakura to taka normalna jak dla mnie dziewczyna. Była jedyna w swoim rodzaju, a do tego się z nią umówiłem. Rzecz jasna nie na randkę i to wina Deidary. Kiedy siedziała w samochodzie i opierała głowę o moje siedzenie dotarł do mnie jej nieziemski zapach. Pachniała cytryną, miętą i imbirem. To był taki orzeźwiający zapach. Miałem trudności ze skupieniem się na jeździe i rozmowie z nią, a jeszcze do tego nie spałem najlepiej, bo mi się śniła w nocy. Na szczęście sny były w miarę cenzuralne, bo jeszcze tylko zboczonych snów by mi brakowało. Kiedy już wszystko załatwiliśmy dostałam obiecaną kawę. Kiedy już mieliśmy jechać.
-Jedź za mną, ok?- zapytałem
-Tak.- zgodziła się
Zatrzymaliśmy się pod naleśnikarnią.- I co to już tu?- zapytała zdziwiona zdejmując kask
-Dokładnie, chyba, że nie przepadasz za naleśnikami.- powiedziałem
-Nie, no wiesz naleśniki uwielbiam.- uśmiechnęłam się
-Nie tylko ty.- odwzajemnił uśmiech
Zjedliśmy śniadanie o szóstej rano i pojechaliśmy do mojego garażu, gdzie stał prezent dla Hidana. Kiedy tylko Sakura zobaczyła samochód przeraziła się.
-Większego grata nie było?- zapytała zaciekawiona
-Ja tego samochodu nie załatwiałem, jakby co.- od razu się obroniłem- Ale może zajrzysz do środka?- zapytałem zaciekawiony
Zobaczyła jak wszystko w środku.
-No, cóż w środku jest w bardzo przyzwoitym stanie.- stwierdziła- Teraz muszę go rozkręcić na części.- oznajmiła spokojnie- Mogę gdzieś się przebrać?- zapytała zaciekawiona
-Nie za bardzo.- odpowiedziałem
-To może ja pójdę za samochód, a ty się odwrócisz?- zaproponowała
-Ok.- odpowiedziałem i się odwróciłem
Oczywiście czasami się odwracałem by zerknąć jak Sakura się przebieram, ale niestety mogłem tylko popatrzeć na jej plecy.
-Podglądasz.- stwierdziła oburzona zakładając szybko bluzkę
-Wcale, że nie.- skłamałem
-Pewnie nie masz zielonego pojęcia o tym jak się reperuje samochody?- to było bardziej stwierdzenie niż pytanie
-Dokładnie, ale i tak zamierzam w jakiś sposób pomóc.- oznajmiłem spokojnie- Chyba jest jakiś sposób, żebym mógł się przydać, prawda?- zapytałem
-Ok, to będziesz wszystko zapisywał co będzie potrzebne.- oznajmiła z uśmiechem
Samo rozkręcanie samochodu zajęło jej siedem godzin.- No, to wszystko.- stwierdziła- Jeszcze dzisiaj  możemy jechać po części.- oznajmiła
-Nie pobrudziłaś się za bardzo.- stwierdziłem widząc, że ma tylko trochę brudne ciuchy i ręce
-Nauczyłam się już, aż tak strasznie nie brudzić.- uśmiechnęła się myjąc ręce- Odwrót.- powiedziała kiedy chciała się przebrać
Z niechęcią odwróciłem się, ale tym razem nie podglądałem.- Już możesz się odwrócić.- powiedziała chichocząc cicho
-O co ci chodzi?- zapytałem zdziwiony
-No, wiesz tym razem nie podglądałeś.- zachichotała- Czyżbyś się bał, że coś ci zrobię?- zapytała zaciekawiona nadal chichocząc
-Nie, nie.- odpowiedziałem spokojnie
-Będziemy mogli zanim pojedziemy po części pojechać coś zjeść?- zapytała zaciekawiona
-Ok.- zgodził się- Sam jestem głodny.- powiedziałem z uśmiechem
-Ta, ale ty tylko siedziałeś i zapisywałeś.- stwierdziła
-Lepiej już jedźmy.- powiedziałem
-Ale mogę tu zostawić motor bez obaw?- zapytała zaciekawiona
-Możesz nawet wstawić go do garażu.- powiedziałem
Kiedy już Sakura wstawiła motor  pojechaliśmy na obiad.

02. Propozycja


Siedziałam w swoim pokoju i udawałam, że odpoczywam po męczącej podróży. Tak, naprawdę nie chciałam mieć kontaktu z Ino. Po prostu wiedziałam, że na „dzień dobry” rozpętała by się jakaś kłótnia. Rodzice jeszcze nie wrócili więc wolę się nie pokazywać. Była już jakoś godzina dwudziesta pierwsza kiedy usłyszałam odgłosy kłótni. Wyszłam na korytarz i usłyszałam końcówkę kłótni Ino z Deidarą.
-Daj mi ty wreszcie spokój!- krzyknął blondyn jednocześnie  kończąc kłótnie
Widziałam, że chce iść na górę więc szybko ewakuowałam się do swojego pokoju. Kiedy już byłam u siebie postanowiłam wziąć się za rozpakowywanie walizek. W pewnym momencie wyjęłam album, który dostałam od ciotki wraz z aparatem.  Hm… właśnie moja ciotka jest bardzo ciepłą i majętną osobą, ale jest również samotna. Bardzo się ucieszyła kiedy się zapytałam czy mogę u niej zamieszkać, ale było jej przykro kiedy moja mama kazała mi wracać do domu. Traktowała mnie bardziej jak córkę, nie to co moja biologiczna matka. Po moich narodzinach matka była wiecznie niezadowolona, bo ma rozstępy, bo musi kolejną córkę wychowywać. Nigdy nie czułam się jakbym była jej córką tylko kimś obok. 
Wzięłam się za album, w którym były zdjęcia z wycieczek, imprez i wielu innych. Usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko schowałam album.
-Proszę.- powiedziałam 
Do pokoju wszedł Deidara.
-Wiesz Sakura mam do ciebie taką małą sprawę.- oznajmił- Drugiego kwietnia mój kolega ma urodziny i razem z jeszcze kilkoma przyjaciółmi postanowiliśmy sprezentować mu do jego kolekcji stary samochód, tylko nie mamy osoby, która by się zajęła przywróceniem go do dobrego stanu.- powiedział
-A co to ma wspólnego ze mną?- zapytałam
-Może byś chciała tym się zająć?- zaproponował
-Hm… kusząca propozycja.- stwierdziłam- Mogłabym się wyrwać z domu.- kolejne stwierdzenie- Ale takie pytanie czy wy jesteście normalni?!- zapytałam wzburzona
-O co ci chodzi?- zapytał zdziwiony
-Słuchaj, mamy dwudziesty pierwszy marca. Trzeba odliczyć kilka rzeczy od tych dwunastu dni, moje urodziny, lakiernika i kupienie części.- oznajmiłam- Co nam daje tylko siedem dni na składanie samych części.- obliczyłam- Brawo!- zaklaskałam złośliwie
-Mój kolega będzie ci pomagał, który coś tam potrafi, ale nie na tyle, żeby ten samochód poskładać.- oznajmił- I jest do wzięcia.- dodał
Oberwał ode mnie w łeb.
-Jeśli chcesz mogę ci poprawić.- uśmiechnęłam się złośliwie
-Nie, nie… spokojnie.- przestraszył- I wiesz, co? Poznam już was dzisiaj.- uśmiechnął  się
-Poje*bało cię?- zapytałam cicho
-Oh, no weź…- szturchnął mnie- Przynajmniej jutro poradzicie sobie beze mnie.- posłał mi kolejny uśmiech
-A po za tym nie wiem kiedy rodzice wracają, wolałabym być w domu zanim przyjadą, a po za tym jutro jeszcze ten motor.- stwierdziłam
-Chodź nie marudź, tylko musze do niego zadzwonić.- oznajmił z uśmiechem
-Ta, bo twój kolega nie ma co robić.- westchnęłam i pokręciłam głową
-Cicho!- warknął na mnie
-Nie cichaj na mnie.- oburzyłam się- Ciekawe co Ino powie jak się dowie, że wychodzimy razem grubo po dwudziestej pierwszej?- zapytałam złośliwie
-Zamilknij już.- powiedział najwyraźniej zły
Zachichotałam cicho.
-Spotykamy się na dole.- powiedziałam chcąc załagodzić sytuację- I mam nadzieję, że ten twój kolega jest przystojny.- uśmiechnęłam się 
-Ta, to tylko o jednym.- westchnął zrezygnowany
-Wcale, że nie!- oburzyłam się


__________________________________________________________________________________
Siedziałem właśnie przy kolacji z rodzicami i młodszym bratem. Trochę se myślałem nad tym wszystkim i podjąłem pewną decyzję.
-Wiecie co? Chciałbym się wyprowadzić.- oznajmiłem czekając na reakcję mojej mamy, bo ojciec to wręcz chciał, żebym się wyprowadził
-Czemu?- padło pytanie z ust mojego ojca
-Sądzę, że powinienem się wyprowadzić, bo w końcu jestem już dorosły.- oznajmiłem 
-Zastanowię się nad tym.- usłyszałem głos ojca- Ale my też dzisiaj nad twoją prośbą myśleliśmy i rzeczywiście damy ci trochę czasu. Masz rok na znalezienie sobie chociażby narzeczonej inaczej to ja z matką zajmiemy się tą sprawą.- oznajmił
W duchu odetchnąłem z ulgą. 
-Dziękuję.- powiedziałem cicho
W pewnym momencie rozległ się dźwięk mojej komórki, przeprosiłem i odszedłem od stołu. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, dzwonił Deidara.
-Halo?- odebrałem
-Cześć Itachi, słuchaj pamiętasz jak ci mówiłem o tej siostrze Ino, dzisiaj?- zapytał
-No, pamiętam, a co?- zapytał zaciekawiony
-Słuchaj, bo cię trochę wkopałem.- oznajmił
-Co tym razem?- zapytałem, on zawsze coś wymyśla
-No, wiesz, bo się zgodziła na naprawę tego samochodu, tylko, że ja jej powiedziałem, że ty jej pomożesz.- oznajmił
-Przecież wiesz, że ja mam dwie lewe ręce co do samochodów.- oznajmiłem
-Cicho siedź, widzimy się za piętnaście minut tam gdzie zawsze.- rozłączył się
Westchnąłem, Deidara chyba zaczyna się bawić w swatkę, co nie będzie nikomu na rękę.
-Wychodzę!- krzyknąłem- Niedługo wrócę!- dodałem przed zatrząśnięciem drzwi
Deidara jest idiotą jeśli myśli, że uda mu się mnie zeswatać. Byłem dwadzieścia minut później na miejscu. Wysiadłem z samochodu i zobaczyłem, że samochód Deidary już jest, czyli są w środku.  Wszedłem do baru. Od razu dostrzegłem przyjaciela z jakąś dziewczyną i mnie zamurowało. Ta dziewczyna miała długie różowe włosy i zielone oczy. Wyglądała o niebo lepiej niż jej siostry. Podszedłem do nich i się  przywitałem. Od razu zaczęliśmy omawiać sprawę samochodu i w pewnym momencie się zorientowałem, że Deidara nas zostawił.
-Zostawił nas.- powiedzieliśmy w tym samym momencie
-Pięknie bawi się w swatkę.- uśmiechnęła się Sakura kręcąc głową z bezradności
-Dokładnie o tym samym pomyślałem.- powiedziałem z uśmiechem
-On tak zawsze?- zapytałam
-Nie zawsze, ale to nie pierwszy raz. Przyzwyczaisz się.- oznajmiłem
Westchnęła i pokręciła głową.
-Nie może być szczęśliwy to próbuje uszczęśliwiać innych.- stwierdziła
Miała sporo racji.
-Samo sobie zgotował ten los to niech teraz cierpi.- stwierdziłem trochę złośliwie
-Ta, masz rację.- powiedział- Ale nie mówmy już o tym.- machnęła ręką
-O której się jutro widzimy?- zapytałem
-Wiesz.- westchnęła- Dokładnie to nie wiem, jutro odbieram motor z lotniska i nie za bardzo wiem kiedy będę miała czas, ale jutro musimy się spotkać.- oznajmiła
-Może pojadę z tobą?- zaproponowałem- O której musisz być na lotnisku?- zapytałem
-O piątej.- powiedziała- Nadal chcesz ze mną jechać?- zapytała
-Tak, bo im szybciej się spotkamy tym szybciej będziemy mogli działać.- oznajmiłem z uśmiechem
-Ta, rzeczywiście.- zgodziła się ze mną- Mam nadzieję, że odwieziesz mnie do domu, bo Deidara mnie zostawił tutaj z tobą.- oznajmiła
-No, ok…- zgodziłem się niepewnie- Tylko nie pod sam dom, nasze rodziny nie mają najlepszych kontaktów.- oznajmiłem
-Ok, nie ma sprawy.- zgodziła się
Westchnęła cicho i pokręciła głową.- Moi rodzice są chyba bardzo problemowi.- stwierdziła
-Czemu tak sądzisz?- zapytałem
-Bo to nie pierwszy raz już coś takiego słyszę.- odpowiedziała- Uwierz mi wolałabym siedzieć u ciotki w Los Angeles.- westchnęła
-Za deszczowo tu, prawda?- zapytałem zaciekawiony
-Między innymi.- odpowiedziała z uśmiechem- Wiesz jeszcze zostaje Ino, moja matka i zapewne plany małżeńskie, które snują moi rodzice.- wymieniła
-Nie tylko ty masz problem z tymi planami.

01. Powrót


Westchnęłam po raz setny dzisiaj. Wracałam do domu od ciotki. Tylko dlaczego kiedy już rozpoczęłam pierwszy rok studiów i kilka dni przed dwudziestymi urodzinami? Żadna sensowna odpowiedź nie przychodziła mi do głowy. Mają szczęście, że wszystko to co w Stanach będzie zaliczone w Anglii. Tak, bardzo chciałam zostać w słonecznym Los Angeles, ale nie musze wracać do deszczowego Londynu.  Na moje nieszczęście musiałam się tłumaczyć skąd mam motor. Ale najlepsze było kiedy powiedziałam, że składałam starego grata sama, moja matka prawie zawału dostała, a ojciec się cieszył, że ma chociaż jedyną tak zdolną córkę. Tak… mam jedną wredną siostrę i drugą taką, którą nawet lubię. 
Temari jest tą lepszą siostrą. Zawsze mnie rozumiała, chociaż kiedy wyszła za mąż dwa lata temu, kiedy miała dwadzieścia lat musiała trochę się uspokoić. Ma blond włosy, które zaczesuje w cztery kitki i turkusowe oczy. To ona wpadła  na pomysł wysłanie mnie do ciotki za co jestem jej wdzięczna.
Ino to już inna bajka. Odkąd tylko pamiętam nienawidzi mnie za to, że stałam się w oczkiem w głowie taty. Wyszła za mąż sześć lat temu mając osiemnaście lat, teraz ma dwadzieścia cztery. Jej mąż to jednocześnie mój kolega, prawie, że traktuję go jak brata. Do dziś zastanawiam jak to się dzieje, że ktoś taki super ożenił się z nią. Nie to, że Deidara mi się podoba tylko no… kurde on do niej nie pasuje!
Jedno pytanie stawiałam sobie przed każdym ślubem: dlaczego w tak wczesnym wieku ślub? Nigdy nie uzyskałam odpowiedzi.
Nagle w pewnym momencie usłyszałam, że za chwilę lądujemy. Westchnęłam. Zadrżałam. Przymknęłam powieki i zapięłam pasy. Moja reakcja była dla mnie zaskakująca. Wróciłam do domu. Powinnam się cieszyć, a nie być bliska płaczu. Po półgodzinie już miałam swoje bagaże. Jutro odbieram motor. 
-Sakura!- usłyszałam radosny głos Temari
Była z mężem, który jak zawsze był taki znudzony i zmęczony życiem.
-Hej Temari!- uśmiechnęłam się
Humor mi się trochę poprawił.- Cześć Shikamaru.- powiedziałam już bez entuzjazmu
-Cześć.- odpowiedział najwyraźniej znudzony
Jak ona z nim wytrzymuje?
-Co tam u was?- zapytałam, starałam się być miła
-A nic specjalnego, wiesz…- specjalnie nie dokończyła  zdania
-Ta…- przewróciłam oczyma- A jak tam studia?- zapytałam 
Wiadomo, że kierowałam to pytanie do mojej siostry.
-Wszystko ok.- uśmiechnęła się
-A co tam u Deidary?- specjalnie nie pytałam o Ino
Shikamaru zerknął na mnie zdziwiony, powinien się już przyzwyczaić, że nie pytam się o Ino.-  Żyje jeszcze?- zadałam kolejne pytanie
-Tak, nie martw się żyje.- zaśmiała się- Chociaż też się dziwię.- dodała
-Hm…- zamyśliłam się- …to dobrze.- stwierdziłam  z westchnieniem
Po półgodzinnej jeździe samochodem z marudą i moją siostrą byliśmy w rodzinnej posiadłości, w której mieszkali wszyscy: Temari z Shikamaru, Ino z Deidarą i rodzice. Westchnęłam i pokręciłam głową… to nie było moje miejsce na ziemi. Zastanawiałam się czym zajmę się w czasie wolnym, bo przecież nie będę siedziała w domu. Wzięłam swoje bagaże, pomagała mi w tym Temari. Kiedy weszłam do domu akurat z kuchni wyszedł Deidara.
-Hej Sakura!- ucieszył się jak dziecko
Podbiegł do mnie i mnie przytulił. Myślałam, że mnie udusi.
-Ta, Deidara ja też się cieszę, że cię widzę, ale puść mnie.- brakło mi tchu
-Sorki, po prostu nie widziałem już ciebie dwa lata.- powiedział
Ta, dwa długie lata musiał się obejść bez mojej pomocy. Byłam zmęczona po tym  kilku godzinnym locie. Jutro odbieram swój motor. Oh, tak w sumie nie wiem jak wytrzymam bez swojego Harleya Davidsona z 86. Poszłam do swojego pokoju. Okazało się na moje szczęście, że Ino jest na zakupach, a rodzice u jakiś przyjaciół. Byłam z tego powodu zadowolona. Weszłam do pokoju, który był w takim samy stanie co go zostawiłam i dobrze, bo to mi wystarczało.
__________________________________________________________________________________
Siedziałem w domu. Niestety nie sam rodzice mi coś tam „truli”, że powinienem się ożenić. Mam dwadzieścia cztery i sądzą, że nadeszła już „ta” pora. Niestety nie nadeszła, nie ma dziewczyny, w której bym się zakochał. 
-Itachi w sumie my mielibyśmy dla ciebie kandydatkę. To córka naszych przyjaciół jest od ciebie o cztery lata młodsza, ale pochodzi z dobrej rodziny.- powiedziała w końcu moja mama
-Mamo, proszę dajce mi jeszcze trochę czasu po prostu jeszcze nikogo sobie nie znalazłem.- broniłem się- „Ta, dajcie mi czas do trzydziestki.”- pomyślałem- Wiecie co? Umówiłem się z Deidarą.- wykręciłem się od dalszej rozmowy
Po za tym miałem do niego sprawę, coś kiedyś wspominał, że ktoś tam u niego składał motor samemu, a nam ktoś taki był potrzebny.  Oczywiście z tym spotkaniem to tylko wykręt, ale co miałem zrobić? Dalej siedzieć i grzecznie słuchać? Wsiadłem do samochodu i odjechałem kawałek do domu. Zadzwoniłem do Deidary.
-Hej, Itachi. Co chcesz?- przywitał się
-Możemy się spotkać i pogadać?- zapytałem
-Pewnie, wolę, żeby nie było mnie w domu zanim ta wiedźma przyjdzie.- zaśmiał się
-Znowu masz problemy z Ino?- zapytałem trochę znudzony
Westchnął.
-Tak, ale pogadamy jak już się spotkamy.- odpowiedział- To tam gdzie zawsze?- zapytał
-Ok.- zgodziłem się
Po dwudziestu minutach byłem na miejscu. Od razu zobaczyłem mojego przyjaciela.
-Cześć.- przywitałem się kiedy wysiadłem z samochodu
-Hej.- przywitał się z uśmiechem- To o co chodzi?- zapytał
-Może lepiej najpierw opowiedz o swoich problemach?- zaproponowałem
Westchnął i zrobił naburmuszoną minę, zachciało mi się śmiać.
-Czemu wy wszyscy lubicie się ze mnie nabijać?- zapytał oburzony
-Nikt nie chce się z ciebie nabijać.- powiedziałem
-Ta, jasne…- mruknął
-Wejdźmy lepiej do środka.- oznajmiłem
Weszliśmy do baru, który najczęściej był całej naszej paczki miejscem spotkań.- To co się dzieje?- zapytałem
-Ino ma te swoje humory, bo wróciła jej młodsza siostra.- oznajmił krótko Deidara 
-Ta co była w Stanach?- zapytałem dla pewności
Nie za bardzo znałem Ino i jej rodzinę, bo w sumie sam za tą pustą blondyną nie przepadałem.
-Tak, ta.- odpowiedział- Dzisiaj wróciła, nie dałeś mi się nacieszyć jej powrotem.- mówiąc podkreślił słowa „jej powrotem”- Ją jako jedyną lubię, bo Temari to bardziej znoszę. Wiesz jak jest, mam już dosyć tego małżeństwa, kiedy poznałem Ino była zupełnie inna, a teraz proszę zapatrzona w siebie paniusia.- ta rzeczywiście była inna, nie była taka wredna dla Deidary- A jeszcze do tego posądza mnie o romans z Jasmine. To już jest totalna paranoja, przecież Jasmine już jest mężatką i wyjeżdża do Francji.- trochę się rozgadał- Sorry, znowu zaczynam cię zadręczać swoimi problemami.- zrobiło mu się głupio
-Daj spokój, wiem w jakim jesteś położeniu, lepiej, że komuś o tym wszystkim mówisz niż miałbyś siedzieć cicho i zgrywać idiotę, że jest wszystko w porządku.- powiedziałem z westchnieniem- W coś ty się wpakował?- zapytałem
-Chyba widać?- odpowiedział mi pytaniem- A co to za sprawa, o której chciałeś pogadać?- zapytał
-Pamiętasz, że za niecałe dwa tygodnie są urodziny Hidana, a my nie załatwiliśmy najważniejszej sprawy.- oznajmiłem
-Spoko, ja już wiem kto nam pomoże i myślę, że się zgodzi.- powiedział z uśmiechem Deidara
-Ty myślisz?- zapytałem złośliwie, ale widząc jego minę postanowiłem- To o kogo ci chodzi?- zmieniłem temat
-O młodszą siostrę Ino, tą co wróciła ze Stanów.- oznajmił niebieskooki
Zaśmiałem się cicho.
-Ty naprawdę sobie myślisz, że dziewczyna potraf sobie poradzić z wymianą części w samochodzie?- zapytałem może trochę z kpiną
-Tak, myślę, po za tym ma już doświadczenie.- padła odpowiedź